Góry w czasach pandemii 1.08.-10.08.2020 (Bez Paga 🙁 )
Nasz wybór padł znowu na Austrię (5 raz), ale teraz jechaliśmy w konkretnym celu – zdobyć trzytysięcznik. Znaleźliśmy go w Taurach Wysokich w Karyntii, jest to mierzący 3076 m Großer Hafner. O wyborze kwatery zadecydowało niedalekie sąsiedztwo wysokiego szczytu – łatwego technicznie. I tak, po przejechaniu 1000 km, po 10 godz. jazdy niemieckimi autostradami, dojechaliśmy do Flachauwinkl – miasteczka znajdującego się 70 km od Salzburga (w kraju związkowym Salzburg). Miasteczko położone jest w Alpach Wschodnich, w dolinie Flachau na wysokości 1000 m n.p.m. Latem prawie wymarłe, tętni życiem dopiero zimą, gdy staje się popularnym ośrodkiem narciarskim z setkami amatorów białego szaleństwa. Dlatego, gdzie tylko okiem sięgnąć, mnóstwo tu wyciągów, kolejek gondolowych itp. W miasteczku znajduje się kilka pensjonatów i hoteli z restauracjami.
1) 2.08 Flachau x2 – 17 km
Najpierw zrobiliśmy sobie wycieczkę do miasteczka Flachau, w większości wzdłuż drogi (15 km w dwie strony). W miasteczku zrobiliśmy przerwę w jednej z wielu kawiarni, na kawę i pyszny strucel z bitą śmietaną, zaopatrzyliśmy się w mapy w informacji turystycznej. Powrót prowadził tą samą drogą. Po zjedzeniu obiadu na kwaterze, po 16 ruszyliśmy do Flachau rowerami ( mieliśmy je w cenie noclegu) do supermarketu Spar, świetną ścieżką rowerową (17 km w dwie strony). To był pierwszy raz w historii naszych wojaży, kiedy jednego dnia zafundowaliśmy sobie wycieczkę pieszą i rowerową! Najpierw było z górki, a powrót był już pod górę.
2) 3.08 okolice Flachauwinkl –15 km
Z powodu deszczowych prognoz pogody, zrobiliśmy sobie 3 godzinną wycieczkę na pobliską bezimienną górę (asfaltowa i szutrowa droga). A deszcz spadł dopiero po południu i miał padać całą noc. W prognozach ostrzegano przed intensywnym deszczem. Po obiedzie zrobiliśmy 7-kilometrowy rowerowy sprint w górę doliny, (2x 3,5 km) w strugach deszczu, który miejscami zamieniał się w grad, po 23 minutach byliśmy przemoknięci do suchej nitki.
3) 4.08 Hinterkogel 1922 m n.p.m. – 16 km
Kolejny deszczowy dzień. Poszliśmy szlakiem wzdłuż wyciągu nieczynnej kolejki gondolowej. Często spotykaliśmy na swojej drodze, stada krów i byków, które mijaliśmy dużym łukiem, zgodnie z instrukcjami zamieszczanymi przed wejściem przez furtkę na pastwiska. Po wejściu na Hinterkogel, musieliśmy zadowolić się widokiem uroczej pary, której wszędobylska mgła oraz deszcz nie przeszkadzały w zalotach. Powrót na dół prowadził tą samą drogą.
4) 5.08 Flachau – Palfen – Untertauren – Radstadt – Flachau – 63 km
Spośród kilkunastu rowerów, trzymanych w garażu, szybko znaleźliśmy górski rower dla mnie, (w niezłym stanie) to Krzysiek, musiał się zadowolić największym rowerem jaki znalazł (ale i tak był za mały) a był to rower miejski. Zaplanowaliśmy całodniową wycieczkę. Najpierw musieliśmy zjechać na dół do Flachau, stąd musieliśmy się mocno napedałować, żeby krętą drogą wjechać na wysokość 1030 m (mój „rowerowy” rekord”), skąd zjechaliśmy do miasteczka Palfen i dalsze 5 km pokonaliśmy w lekko pofałdowanym terenie. Naszym celem była dolina z rzeką Taurach, wzdłuż której prowadziła świetna droga rowerowa, która doprowadziła nas do miejscowości Unterntaurn. Tu na wysokości 1000 m, znajdowało się prywatne zoo. Tu zrobiliśmy sobie odpoczynek w towarzystwie spacerujących dzikich świń. Powrót początkowo odbył się tą samą drogą, odbiliśmy dopiero przed zjazdem do starego, ładnego miasteczka Radstadt. Tu zrobiliśmy sobie przerwę na rynku, na pyszne ciasto, oczywiście z kawą. Potem płaską ścieżką rowerową, wzdłuż rzeki Enns dojechaliśmy do Flachau, a stamtąd (po raz drugi tego dnia, a 4 w ogóle) do Flachauwinkl.
5) 6.08 Lackenkogel 2051 m – 19 km (rowerem 64 km)
Ponieważ, Krzysiek wciąż odczuwał niedosyt roweru, skorzystał z oferty jednej z wypożyczalni rowerowych i wypożyczył na cały dzień – E-bike czyli rower elektryczny (33 €). Ten dzień spędziliśmy osobno, ale obydwoje dotarliśmy dość wysoko – ja na nogach, Krzysiek – rowerem. Ale najpierw rano, po godzinie 9, autem dojechaliśmy do Flachau. Ja, pieszo szlakiem ruszyłam w góry, Krzysiek – po zostawieniu auta na parkingu – rowerem. Mój szlak przez pierwsze 4 km, przecinał się z asfaltową drogą, prowadzącą do miejsca Sattelbauer – 1300 m – gdzie, obok dużego parkingu i górskiej karczmy, przecinało się wiele szlaków rowerowych. Dalej szlak odbijał w las i wąską, stromą ścieżką doszłam do polany Lackenalm, skąd była ładna panorama na skaliste pasmo w tle. Wokół otwartej restauracji górskiej pasły się leniwie krowy i byki. Dalej, wąską ścieżką zaczęłam się piąć w górę, która doprowadziła mnie do grzbietu zarośniętego kosodrzewiną. 20 min i byłam na szczycie z krzyżem Lackenkogel, gdzie było sporo turystów głownie z Czech. Po dość długiej przerwie, na jedzenie i zdjęcia, zeszłam z powrotem (nie było innego szlaku) do rozwidlenia szlaków pod szczytem i ruszyłam dalej ścieżką przez długi grzbiet (ok 3 km, momentami było dość stromo, gdy szlak prowadził zboczem). Na wysokości Flachauwinkl, zaczęłam schodzenie w dół, tą sama drogą, którą pokonaliśmy w deszczu, schodząc z Hinterkogel. Tym razem były ładne widoki i dużo słońca. Zgraliśmy się z powrotem bo prawie w tym samym czasie zjawiliśmy się przed naszą kwaterą. Krzysiek przejechał po górach 65 km. Trasa Frauenalm-Runde (SW 32) oraz pętelka górami do Zauchensee 1361 m, powrót doliną 65 km.
6) 7.08. Saukarfunktel 2028 m – 16 km
Znowu autem podjechaliśmy do Flachau, po zostawieniu samochodu na parkingu, podeszliśmy do dolnej stacji kolejki gondolowej.”Kanapa” podwiozła nas na wysokość 1700 m n.p.m. pod szczyt Griessenkar. Po wspinaczce stromym zboczem doszliśmy na grzbiet. Zaliczając kolejno szczyty: Griessenkar 1991 m i skalisty Saukarfunktel 2028 m, Saukarkopf 2014 m, w towarzystwie licznych turystów. Na wysokości Flachauwinkl zaczęliśmy schodzić w dół.
7) 8.08 Großer Hafner 3076 m -17 km
Zgodnie z planem o 7 rano wyruszyliśmy na południe do Karyntii, żeby wejść na szczyt w Taurach Wysokich (Alpy Wschodnie) – Großer Hafner. Żeby na niego wejść musieliśmy dojechać do Doliny Malta (Maltatal) i wjechać prawie na 2000 m. Do przejechania mieliśmy 70 km autostradą prowadzącą przez 3 tunele (najdłuższy 7 km – płatny 12,5 €). Najciekawszy krajobrazowo i wrażeniowo, był ostatni odcinek – 14 kilometrowa Alpenstraße Malta. Po kupieniu biletu (20 € za samochód z pasażerami) wąską, krętą, szosą (na węższych odcinkach panował ruch wahadłowy ze światłami), przez 5 wykutych w skale tuneli, wspięliśmy się na wysokość 1933 m. (Całość od domu zajęła nam 1,20h). Na tej wysokości znajduje się wielka zapora tworząca sztuczne jezioro Speicher Kölnbrein, utworzone na rzece Malta. Byliśmy wcześnie i wielki parking, był prawie pusty, a spacer na tamę zostawiliśmy na później i ruszyliśmy na szlak. Przez pierwszą godzinę szliśmy wąską i podmokniętą ścieżką zboczem
góry, raz do góry innym razem w dół, aż doszliśmy do trawiastej równiny z licznymi strumykami. Na prawo mieliśmy skalny, dość wysoki mur przez który mieliśmy iść. Łagodnymi zakosami w kosodrzewinie a potem stromą ścieżką doszliśmy na skalistą grań i po przekroczeniu furtki. Po drodze spotkaliśmy Polaka (koszulka z polskim napisem pomogła w nawiązaniu rozmowy) stromą ścieżką po trawiastym zboczu doszliśmy do schroniska o swojsko brzmiącej nazwie Katowickie schronisko („Kattowitzer Hutte”). Zbudowany przez Ślązaków w 1930 r., położony na wysokości 2320 m, obiekt stanowi punkt wyjścia wycieczek na Großer Hafner. Tu zrobiliśmy sobie przerwę na trawie, mając za towarzystwo turystów spoza Austrii. Tuż przed nami wyszła kilkunastoosobowa, nieaustriacka grupa z kaskami na głowach, którą dość szybko wyprzedziliśmy. Przed nami był najtrudniejszy odcinek. Zanim znaleźliśmy się
na skalistej grani, musieliśmy przejść przez labirynt ścieżek, między mniejszymi lub większymi głazami i ścieżkę przez piargowe zbocze. Ostatni kilometr robiliśmy godzinę! Szlak był bardzo stromy i trudny technicznie, odcinków z linami było zdecydowanie za mało a ekspozycja duża. Pod szczytem na bardziej wypłaszczonym grzbiecie, przechodziliśmy przez ciekawe miejsce z usianymi granitowymi, pionowymi słupkami (chyba jednak ułożonymi rękoma człowieka). Następnie wspinaczka po wielkich płytach i w końcu dotarliśmy w na szczyt! Tu poza metalowym krzyżem, była grupka Austriaczek. Panorama wokół zapiera dech! Było wciąż gorąco, słonecznie i prawie bezwietrznie. Powrót w dół odbył się tą tym samym szlakiem, przy schronisku był odpoczynek – przy jednym z wystawionych stolików –
przy zamówionej herbacie. Końcówka ciężka, ponieważ skończyła nam się woda a słońce prażyło wciąż niemiłosiernie, jakby było mało to pośliznęłam się na mokrym kamieniu i rozwaliłam sobie kolano. Do auta wróciliśmy po ponad 8 godzinach, zmęczeni (1500 m przewyższenia), trochę odwodnieni ale szczęśliwi. Na parkingu było już niewiele samochodów, podobnie jak turystów, zrobiliśmy spacer do tamy i wracaliśmy do Flachauwinkl.
8) 9.08 Radstadt
Zwiedzanie ładnego Radstadt, zabytkowego miasta z pyszną kawą i ciastem na głównym placu miasta. A było strasznie gorąco … .
Kolejny urlop spędzony w Austrii zaliczamy do udanych. Główny cel, czyli zdobycie Großer Hafner został osiągnięty. Jedyne zastrzeżenia możemy mieć do kwatery, a właściwie do jej położenia – w bliskim sąsiedztwie autostrady.