Pireneje z plecakiem i południowa Francja

  Z plecakiem przez Pireneje i autem przez południową Francję” 7-23.VI.2007

Dzień 1 Niemcy/Francja

Podróż z naszym kolegą Przemkiem przez Niemcy szybko minęła. Po przejechaniu  1100 km. na  noc zatrzymaliśmy się na campingu w środkowej Francji  – w miejscowości Pont-Les-Moulis .

Dzień 2 Gavernie

Kolejne 1300 km i dojechaliśmy w Środkowe Pireneje, do górskiej miejscowości Gavernie. Noc spędziliśmy na campingu „Le paine de sucre”: http://www.camping-gavarnie.com/ 

Dzień 3 Cirque Gavernie/La Grande Cascada/Ref.Breche de Roland 2587 m n.p.m.

Auto zostało na bezpłatnym parkingu w Gavernie, a my z ciężkimi plecakami wyszliśmy na szlak we francuskiej części Parku Narodowym Pirenejów. Łatwy  początkowo szlak,  prowadził  przez tereny zielone, w kierunku ogromnego kotła lodowcowego – Cirque Gavernie. Wśród spływających z góry licznych kaskad wody, jest największy wodospad La Grande Cascada (240 m). 

Po odbiciu od drogi – długo kluczyliśmy, szukając źle oznaczonego szlaku. Aż trafiliśmy na granitową ścianę zabezpieczoną łańcuchami, te kilkadziesiąt metrów wspinaczki to był najtrudniejszy i stresujący (doszła burza) szlak, z jakim przyszło nam się zmierzyć w Pirenejach. Po pokonaniu skalnego progu, na ponad 2300 m n.p.m., już w łagodniejszym, miejscami zaśnieżonym terenie, Krzyśkowi obluzował się namiot  przymocowany na zewnątrz plecaka i wpadł na dno sąsiedniej doliny. Gdy ja zostałam z plecakami, Krzysiek musiał zejść po niego na dno dolinki i wrócić. Przemek popędził do schroniska Refuge de la Brèche de Roland (Les Sarradets), żeby

zarezerwować nam łóżka. Noc spędziliśmy w pokoju wieloosobowym w nieco dusznej atmosferze ;). Podczas kolacji w zatłoczonej jadalni, za sprawą dwóch turystów z Izraela zmodyfikowaliśmy swoje plany. Zrezygnowaliśmy ze zdobycia szczytu Monte Perido (za dużo śniegu), żeby zobaczyć cud natury jakim jest Canion Ordesa. I to był strzał w „10”!

Dzień 4 Wrota Rolanda 2807 m n.p.m./Refugio de Goriz 2200 m n.p.m. 

Dzień przywitał nas pięknym słońcem. Przez wielką szczerbę w murze skalnym czyli przez Przełęcz Wrota Rolanda (Brèche de Roland ) przedostaliśmy się na hiszpańską stronę Pirenejów. Wędrując w surowym krajobrazie, schodziliśmy w kierunku schroniska Refugio de Goriz. Momentami było bardzo stromo, zwłaszcza, gdy gubiliśmy – słabo oznaczony szlak i dość niebezpiecznie, gdy zjeżdżaliśmy w dół po śliskich piargach. A im niżej schodziliśmy, tym byliśmy bliżej, geologicznego cuda natury jakim jest Canion Ordesa.

Dzień 5 CANION ORDESA/Dolina Bujaruelo

Po nieprzespanej, burzliwej nocy spędzonej w namiocie, zjedliśmy śniadanie, mając przed sobą oszałamiającą panoramę na canion. Zamierzając przejść 13- kilometrową dolinę, wybraliśmy jeden – z trzech szlaków – idący, mniej więcej w połowie wysokości ścian. Ze ścieżki zawieszonej jakieś 300 metrów nad dnem doliny, mieliśmy widoki, które porażały. Szlak – nie dla turystów z lękiem wysokości.

!

Po wyjściu z Canionu Ordesa, musieliśmy pokonać 4 km – mniej spektakularną  Doliną Bujaruelo – do wygodnego campingu „Valle de Bujaruelo”. Strona campingu: http://www.campingvalledebujaruelo.com

Dzień 6 Puerto de Bujaruelo 2273 m n.p.m./Gavernie

Musieliśmy tego dnia pokonać ponad 1100 metrów w pionie, żeby wrócić na francuską stronę Pirenejów. Im bardziej zbliżaliśmy się do przełęczy Puerto de Bujaruelo , na granicy hiszpańsko-francuskiej, tym krajobraz stawał się bardziej skalisty pełen hasających świstaków.

Na granicy zaczynała się nieczynna droga (1,5 km), którą doszliśmy do parkingu, na którym złapaliśmy stopa  do Gavernie. Noc spędziliśmy znowu na campingu „Le paine de sucre”.

Dzień 7 Hospice de Franace/Refuge de Vénasque

Zmieniliśmy rejon Pirenejów, żeby wejść na najwyższy szczyt Pirenejów Pico de Aneto – 3404 m n.p.m.Gavernie przez Lourdes udaliśmy się bardziej na wschód Pirenejów, do miejsca Hospice de France. Na wielkim parkingu – wysokość 1400 m n.p.m.- zostawiliśmy na kilka dni auto i z ciężkimi plecakami zaczęliśmy mozolną wspinaczkę do schroniska Refuge de Vénasque (3 godz.).

Niewielkie schronisko położone jest na wysokości 2248 m n.p.m., nad dużym jeziorem, nad którym rozbiliśmy swój namiot. Dobrze, że obciążyliśmy go kamieniami bo dzięki nim, namiot nie dał się porwać nocnej wichurze.

Dzień 8 Port de Venasque 2445 m n.p.m./ Refuge de la Renclusa 2140 m n.p.m.

Gdy wiatr nieco osłabł,  koło południa  wyruszyliśmy. W niecałą godzinę wspięliśmy się do przełęczy Port de Venasque (granica francusko – hiszpańska), a dalej już schodziliśmy w dół, do rzeki Esery. Ostatnia godzina na szlaku – to było łagodne podejście do schroniska Refuge de la Renclusa

Dzień 9 Pico de Aneto 3404 m n.p.m.

Tym razem spaliśmy w schronisku, w pokoju wieloosobowym. O godzinie 6 rano, z lekkimi plecakami – z grupą Hiszpanów, wyruszyliśmy na najwyższy szczyt  Pirenejów Pico de Aneto. Nie było łatwo, bo gubiliśmy – źle oznaczony szlak – zarówno na lodowcu jak i na skalnej grani, gdy szukaliśmy wąskiej przełączki. Po 6 godzinach wspinaczki stanęliśmy … prawie na szczycie, zabrakło nam kilkanaście metrów do stojącego na wierzchołku – krzyża.

   

 

Na drodze do wierzchołka, stanął nam Puente (most) Mahoma, krótka ale mocno wyeksponowana grań, bez zabezpieczeń, oblodzona w czerwcu i dlatego nie do przejścia.

Po zejściu (tą samą drogą) do schroniska, po odpoczynku, już z dużymi plecakami, zeszliśmy na dół do Doliny Benasque. Niestety, camping w którym chcieliśmy się zatrzymać na noc był zamknięty. Po 3 godzinach- potwornie zmęczeni, dotarliśmy do przytulnego hoteliku Turpi: https://en.turpi.com/ w którym zatrzymaliśmy się na noc. (Recepcjonistka była Rosjanką mówiącą po rosyjsku i hiszpańsku, gdy my tylko po polsku i angielsku – więc było zabawnie)

Dzień 10 Puerto de la Giera 2364 m n.p.m./ Luchon

Po morderczym, poprzednim dniu, zasłużyliśmy na długie wylegiwanie się  w łóżkach. Po późnym śniadaniu, w  południe opuściliśmy hotelik. Górską drogą, następnie szlakiem wzdłuż potoku, zmierzaliśmy  do granicy hiszpańsko-francuskiej. Po minięciu jeziora, zdobyliśmy przełęcz Puerto de la Giera (granica) i szlakiem zeszliśmy do miejsca Hospice de France, gdzie od 3 dni stał nasz samochód. Po czym, dojechaliśmy do miejscowości Luchon na camping.

Dzień 11 Carcassonne

Pierwszy camping – z poranną dostawą świeżutkich bagietek! Po pysznym śniadaniu  ruszyliśmy do Langwedocji do średniowiecznego miasta Carcassonne z katedrą i zamkiem. Spacer wewnątrz świetnie zachowanych  murów, był niezapomnianą lekcją historii – trwała ona 3 godziny.

Po przejechaniu kolejnych kilometrów, dojechaliśmy nad Morze Śródziemne do miejscowości Marseillan Plage. 3 noce nad morzem mieliśmy spędzić na campingu „La Creole”. Strona campingu: https://www.campinglacreole.com/.

Dzień 12 i 13 Marseillan Plage

Regeneracja sił i odpoczynek po górach: spacery po okolicy oraz  kąpiele słoneczne i morskie.

Dzień 14 Nimes

W drodze do Avignonu zatrzymaliśmy się Nimes, żeby obejrzeć rzymskie zabytki:  amfiteatr na 24 000 widzów, świątynię – Kwadratowy Dom, a 20 km za miastem trzykondygnacyjny akwedukt Pont du Gard (wpisany na listę UNESCO).

Nimes mieliśmy tylko 30 km do Avignonu. Zatrzymaliśmy się na campingu „Bagatelle”(https://www.campingbagatelle.com/ ) położonego nad Rodanem z widokiem na słynny Pałac Papieży.

Dzień 15 Avignon

Zwiedzanie największej budowli gotyckiej w Europie  z XIV w – Pałacu Papieskiego (lista UNESCO), romańskiej katedry, murów obronnych i słynnego  średniowiecznego „niedokończonego” mostu Pont Saint-Bénézet.

Dzień 16 Francja

Po przejechaniu 300 km, znowu byliśmy na campingu, na którym zatrzymaliśmy się w drodze w Pireneje Pont-Les-Moulis. Gdy ja poznawałam okolice campingu, panowie zwiedzali pobliską jaskinię.

Dzień 17

Przez Niemcy wróciliśmy do Polski.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *